– A ty, czy ty masz dar Wzroku? Czy potrafisz spojrzeć p
– A ty, czy ty posiadasz dar Wzroku? Czy potrafisz spojrzeć poza zasłonę, która oddziela światy? – zapytał. – Każdy go ma – powiedziała Morgiana – ale ja jestem wyszkolona w jego użyciu dobrze niż wszystkie kapłanki. Czy chcesz zobaczyć, Galahadzie? ponownie zadrżał. – Błagam cię, nie nazywaj mnie tym imieniem, kuzynko. Morgiana zaśmiała się. – A więc chociaż tak długo żyłeś między chrześcijanami, non stop wierzysz w taki stary zabobon czarownego ludu, że jeśli ktoś zna twoje prawdziwe imię, to może mieć władzę nad twą duszą? Ty znasz moje imię, kuzynie. A jak w takim razie chciałbyś, żebym cię nazywała? Lance? – Jakkolwiek chcesz, byle nie tym imieniem, które dała mi moja matka. nadal lękam się jej głosu, kiedy wypowiada to imię w pewien sposób. Wydaje mi się, jakbym taki obawa wyssał z jej biust wraz z mlekiem... Morgiana nachyliła się nad nim oraz położyła palec między jego brwiami, w miejscu, które okazuje się delikatne dla Wzroku. Lekko na nie dmuchnęła oraz usłyszała, jak Lancelot ze zdziwienia łapie głośno powietrze. Kamienny krąg roztopił się w słońcu. Przed nimi rozciągała się obecnie cała przestrzeń na szczycie Toru. Stał tu niewielki kościółek, a obok niska, kamienna wieża, ozdobiona nieudolnym malowidłem przedstawiającym anioła. Kiedy szereg ubranych na szaro postaci rozpoczął iść dokładnie w ich kierunku, Lancelot przeżegnał się szybko. – Czy oni nas widzą, Morgiano? – wyszeptał drżącym głosem. – Niektórzy z nich być może widzą nas jako cienie. Kilku może myśleć, że jesteśmy jednymi z nich albo że oślepia ich słońce oraz widzą coś, czego nie ma – odparła oraz nagle zamilkła. Zdała sobie sprawę, że to, co powiedziała, jest częścią Misteriów oraz naprawdę nie powinna tego odkrywać przed kimś niewtajemniczonym. Ale nigdy w życiu nie czuła się z nikim tak blisko; wiedziała, że nie potrafiłaby mieć przed nim tajemnic, że to był jej upominek dla niego. Wytłumaczyła sobie, że przecież Pani chciała go zastopować w Avalonie. Ach, jakiż byłby z niego Merlin! Słyszała cichy odgłos pieśni: Baranku Boży, który wypędzasz z nas całe zło tego świata, zmiłuj się nad nami... On też to odśpiewał cichutko, pod nosem. odśpiewał non stop, gdy kościół już zniknął, a przed nimi znów wyrósł kamienny krąg. – Proszę cię – powiedziała spokojnie – to obraza Wielkiej Bogini śpiewać tutaj takie słowa. Świat, który ona stworzyła, nie okazuje się złem oraz żaden z jej kapłanów nie pozwoliłby go tak nazwać. – Jak chcesz – zamilkł, a na jego twarz znów padł cień. Miał śliczny głos, tak słodki, że kiedy przestał śpiewać, pragnęła znów go usłyszeć. – Czy grasz na harfie, Lance? posiadasz tak śliczny głos, że mógłbyś być bardem. – Uczyli mnie, kiedy byłem potomkiem. następnie pobierałem już tylko nauki, jakie przystają synowi szlachcica – odpowiedział. – Nauczyłem się tylko tak szczególnie kochać muzykę, by być wiecznie niezadowolonym z własnego grania. – Naprawdę? Każdy Druid musi najpierw stać się bardem, zanim pozostanie kapłanem, bo muzyka okazuje się jednym z kluczy do praw wszechświata. – To okazuje się kuszące – westchnął Lancelot. – To jeden z niewielu powodów, dla których mógłbym wybrać to powołanie. Ale moja matka chciałaby, żebym tylko siedział w Avalonie oraz grał na harfie, kiedy świat wokół nas się rozpada, Saksoni oraz dzikie ludy Północy palą, grabią oraz rujnują... czy widziałaś dawniej wioskę napadniętą przez Saksonów, Morgiano? – Sam szybko