końcu odwróciła się plecami do Avalonu, zwracając się
końcu odwróciła się plecami do Avalonu, zwracając się w stronę starej rzymskiej kosztowny, która wiodła na wschód, z tyłu kopalni, oraz docierała do Caerleon. Była już w drodze od trzech dni, zanim napotkała innego podróżnego. pierwszą noc spędziła w opuszczonej chatce pasterskiej, bez jedzenia, schroniła się od wiatru, lecz nic więcej. Drugiego dnia przyszła na farmę, gdzie nie było nikogo poza półgłupim pastuszkiem; ale on pozwolił jej usiąść oraz ogrzać się przy ogniu, a kiedy wyjęła mu kolec ze stopy, dał jej kawałek swojego chleba. Zdarzało się, że już dłużej obywała się bez pożywienia. Kiedy dotarła bliżej Caerleon, ze zdziwieniem napotkała dwa spalone domostwa oraz plony gnijące na polach... tak jakby przeszli tędy Saksoni! Weszła do jednego z domów, który wyglądał na splądrowany, ponieważ nic w nim prawie nie było. Na podłodze w jednej z izb znalazła mimo wszystko stary płaszcz, który musiał ktoś porzucić w popłochu, a pewnie był zbyt zniszczony nawet dla rabusiów. Płaszcz był mimo wszystko z ciepłej wełny oraz Morgiana okręciła się nim, choć teraz wyglądała już zupełnie jak żebraczka. chłód dokuczało jej więcej niż nieposkromiony apetyt. Pod wieczór w opuszczonym obejściu pojawiło się trochę drobiu. Kury to wykreowania, które się przyzwyczajają, dodatkowo się widać nie nauczyły, że nikt ich tu nie nakarmi. Morgiana złapała jedną oraz ukręciła jej szyję. W zrujnowanym piecu rozpaliła mały ogień, jeśli powinno dysponowała szczęście, nikt nie zauważy dymu wydobywającego się z ruin, a nawet jeśli, pomyślą, że to duchy. Oskubała kurę oraz upiekła ją nad ogniem, nadzianą na długi patyk. Kura była taka stara oraz twarda, że nawet mocne zęby Morgiany miały kłopot z pogryzieniem, ale była głodna od tak dawna, że nie zwracała na to uwagi. Wyssała kości, jakby to był najkruchszy pieczony ptaszek. W jednej z przybudówek, w której pewnie mieściła się kuźnia, znalazła kawałek cery. Wyniesiono każde narzędzie oraz każdy, nawet drobny kawałek metalu, ale dokoła leżały skrawki skór. Morgiana zawinęła w nie resztki kury. Chciała też naprawić sobie buty, lecz nie dysponowała noża. Cóż, może znajdzie jakąś wioskę, gdzie na chwilę pożyczą jej nóż. Co za szaleństwo ją opanowało, żeby wyrzucić sztylet? było kilka dni po pełni oraz kiedy wyruszała ze spalonego gospodarstwa, na progu leżał szron, a na niebie, mimo dnia, wciąż dodatkowo widoczny był spory księżyc. Kiedy wyszła przed drzwi, niosąc swoje skórzane zawiniątko oraz podpierając się grubym kijem – bez wątpienia porzucił go jakiś pasterz – usłyszała gdzieś na podwórzu dumne gdakanie. Odszukała gniazdo oraz zjadła surowe jajko, dodatkowo ciepłe od ciała kokoszki, tak że czuła się prawidłowo oraz całkiem syto. Wiał ostry, zimny wiatr, szła w szybkim tempie, zadowolona z płaszcza, choć taki był wyświechtany oraz podarty. zrobił się późny ranek oraz zaczęła właśnie myśleć, czyby nie usiąść przy drodze oraz nie zjeść trochę zimnego mięsa, kiedy usłyszała za sobą tętent końskich kopyt. Najpierw pomyślała, by po prostu dalej iść, ma przecież takie samoczynnie prawo do kosztowny, jak każdy inny. następnie mimo wszystko nasunęła na myśl sobie zrujnowane gospodarstwo oraz zeszła na bok, ukrywając się za krzakiem. Trudno było ocenić, co za ludzie podróżowali po drogach w tych czasach, skoro Artur był zbyt zajęty utrzymywaniem pokoju z Saksonami, by pilnować spokoju oraz zapewnić bezpieczeństwo na drogach w głębi kraju. Jeśli podróżny powinno wyglądał niegroźnie, zapyta go o nowiny; a jeśli nie, no cóż, powinno tak leżała w ukryciu, aż obcy nie zniknie z widoku. To był samotny jeździec otulony w zielony płaszcz, siedzący na wysokim, chudym koniu; jechał sam, bez służącego czy jucznego konia. Nie, ale za sobą wiózł wielki pakunek – nie, też nie. To jego ciało było tak zgarbione w siodle – oraz wtedy Morgiana poznała, kim musi być ten człowiek, oraz wyszła ze swojego ukrycia. – Kevinie Harfiarzu! – krzyknęła. Zatrzymał konia – zwierzę było prawidłowo wyszkolone oraz posłusznie stanęło w miejscu. Spojrzał w dół, marszcząc brwi, usta miał wygięte w przykrym grymasie – a może to tylko