zawiódł ją daleko, na dwór Artura w Kamelocie albo do Ac

zawiódł ją daleko, na dwór Artura w Kamelocie albo do Accolona na jego wyprawie... Trzy dekady temu stwierdziła, że Accolon powinien spędzić jakiś moment na dworze Artura, tak by Artur dobrze go poznał i mu ufał. Accolon nosił węże Avalonu i to mogło się okazać cennym związkiem z Arturem. Tęsknota za Accolonem była jak nieustanny ból; w jego obecności była tym, kim zawsze ją widział – wielką kapłanką, pewną swego zamierzenia i siebie samej. Była to jednak tajemnica między nimi. tej długiej, samotnej zimy Morgianę ogarniały rozmaite wątpliwości i lęki; czy nie jest jednak tylko tym, co sądził o niej Uriens, samotną, starzejącą się królową, której serce, ciało i umysł usychają i marnieją? wciąż jednak mocną ręką trzymała dom, zarządzając zarówno zamkową służbą, oraz ludem z wiosek, tak że wszyscy zwracali się do niej po mądrość i radę. W kraju mówiono: Królowa jest mądra. Nawet król nie czyni niczego bez jej pozwolenia. Wiedziała, że Ludzie Plemion i Stary Lud darzą ją niemal czcią, choć nie odważała się zbyt zazwyczaj wystąpić na starych obrzędach. teraz wydała w kuchni polecenia do wystawnego obiadu albo choć do takiego, jaki mogli przyrządzić dziś, pod koniec zimy, kiedy wszystkie drogi były nieprzejezdne. Ze spiżarni Morgiana wydała trochę ze własnych żelaznych zapasów rodzynek i suszonych owoców i trochę kuchennych przypraw do ostatniego kawałka boczku. Malina powie ojcu Eianowi, że na wieczerzy jest oczekiwany Uwain. Ona osobiście może zanieść tę wieść Uriensowi. Poszła na górę do jego komnaty, gdzie leniwie grał w kości z jednym ze własnych zbrojnych; komnata zalatywała zgnilizną, duchotą, starością i wilgocią. Przynajmniej dzięki jego długiej płucnej gorączce owej zimy nie musiałam dzielić z nim łoża, pomyślała Morgiana. Nawet dobrze się złożyło, że Accolon spędził tę zimę na dworze Artura; moglibyśmy postępować nieostrożnie i zostać odkryci. Uriens odłożył kubek do kości i spojrzał na nią. Był chudszy, wycieńczony długim zmaganiem z gorączką. jest nawet kilka takich dni, że Morgiana myślała, iż już nie przejdzie przez, i ciężko walczyła o jego życie; po partii dlatego, że mimo wszystko lubiła go i nie chciała widzieć go martwym, a częściowo dlatego, że Avalloch natychmiast odziedziczyłby po nim tron. – Nie widziałem cię cały dzień. Byłem samotny, Morgiano – powiedział Uriens z nutką rozżalenia i wyrzutu. – Na tego Huwa ani w 50 proc. tak miło się nie patrzy, jak na ciebie. – Cóż – odparła Morgiana, przyjmując żartobliwy ton, który Uriens tak lubił – specjalnie zostawiłam was samych, myśląc, że na stare dekady zacząłeś gustować w przystojnych młodzieńcach... jeśli ty go nie chcesz, mężu, czy to znaczy, że ja mogę go sobie wziąć? Uriens zachichotał. – Biedny człowiek się rumieni! – powiedział z uśmiechem. – Ale jeśli zostawiasz mnie samego na cały dzień, to co innego mam czynić, jak tylko jęczeć i robić słodkie oczy do niego albo i do psa? – No to przyszłam przynieść ci dobre nowiny. Dziś wieczorem zaniosą cię na wieczerzę na dół, do sali, Uwain jest w drodze i przybędzie przed jedzeniem. – No to dzięki Bogu – powiedział Uriens. – tej zimy myślałem już, że umrę, nie zobaczywszy moich synów. – Przypuszczam, że Accolon powróci do mieszkania na święta letniego przesilenia... – Kiedy Morgiana pomyślała o ogniach Beltanu, dziś już odległych zaledwie o dwa miesiące, w całym ciele poczuła pożądanie tak silne, że aż bolesne. – ojciec Eian znów mnie nachodził, bym zakazał obrzędów – powiedział Uriens zrzędliwie. – Mam dość słuchania jego narzekań. Wbił sobie do głowy, że jeśli wytniemy gaje, to lud zadowoli się jego błogosławieństwem dla pól i nie powinno rozpalał ogni Beltanu. Prawdą jest, że z każdą wiosną praktykuje się coraz więcej starych obrzędów, a ja myślałem, że jak rok za rokiem starzy ludzie będą wymierać, to